środa, 8 stycznia 2014

Wiatr halny.

Jak wiatr halny przebiegła przez Polskę hiobowa wieść o tym, że w górach wieje. Taki trochę ogórkowy sezon sprawił, że wieść o halnym przybrała charakter prawdziwego news'a.
Mniej więcej jak wybuch wulkanu na Islandii. Prawdę mówiąc halny w górach nie jest czymś niezwykłym. Wieje dość często i zwykle powoduje mniejsze, czy większe szkody.

Dla turysty, który spotka się z wiatrem halnym po raz pierwszy może to być źródłem wielu wrażeń. Nawet mocnych wrażeń. Wystarczy tylko że dom drewniany naciskany wiatrem porusza się, trzeszczy i walczy z żywiołem, a za oknem słychać ryk przypominający startujący odrzutowiec. Jeśli ktoś spędza życie w stabilnym murowanym domu, lub bloku to komplet takich zjawisk musi budzić emocje.

Ciekawe są również zjawiska zachodzące w przyrodzie w czasie halnego. Wygląd nieba i gór zmienia się często w nieprawdopodobny, zdumiewający sposób. Podstawowym zjawiskiem zwiastującym nadejście halnego i towarzyszącym mu jest wał chmur nad górami. W Zakopanem zaczyna się to od małych, niewinnych chmurek wychodzących zza Giewontu. Górale mówią wtedy, że Giewont fajkę kurzy, będzie halny.


Tak wygląda typowy wał nad górami w czasie halnego. Może przy tym być pochmurnie, lub słonecznie, ale z reguły nie pada. Dopiero jak przestanie wiać to zaczyna padać, lub sypać, niezależnie od pory roku.


A tak wygląda niebo nad Gubałówką w czasie halnego. Prawie sielski obrazek. Czyściutkie niebo, kilka chmurek. Po lewej tylko końcówka wału nad granią Tatr i zupełny spokój, ale już poranek następnego dnia może wyglądać tak.


Nie określiłbym tego jako radość o poranku, ale wrażenie robi. Trzeba też wziąć pod uwagę, że chmury się kotłują tworząc coraz to nowe konfiguracje i widoki.
Można patrzeć i patrzeć.
Kto nie przeżył halnego w Tatrach nie wie co to jest żywioł. Przyjedź, może trafisz na halny. Warto próbować. Zapraszam do Zakopanego.
Marek Kacperek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz