poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Uwaga na niedźwiedzie

Kilka już lat temu wynajął u mnie kwaterę turysta, który przyjechał sam, pochodzić po górach. Pokazywał swój sprzęt i przygotowanie do górskich wędrówek. Twierdził, ze jest przygotowany na każde warunki jakie mogą go spotkać w górach, łącznie z noclegiem na świeżym powietrzu. Miał m, in. folię odblaskową służącą do zabezpieczenia się przed utratą ciepła, małą maszynkę do gotowania, racje żywnościowe i oczywiście pełne zabezpieczenie w odzież. Wychodził w góry codziennie z pełnym wyposażeniem i wracał dość późnym wieczorem.
Pewnego dnia wrócił wczesnym popołudniem i małżonka moja przechodząc właśnie korytarzem zauważyła, że ma problemy z włożeniem klucza do zamka. Pomyślała sobie, że turyście znudziła się codzienna wędrówka i tego dnia zdecydował się udać do baru, żeby się "odprężyć".
Gość jednak, gdy uporał się z zamkiem zwrócił się do małżonki przepraszając, że jest taki roztrzęsiony, lecz miał w górach przygodę. W rejonie Czerwonych Wierchów wychodząc z za zakrętu stanął "nos w nos" z niedźwiedziem.
Tu trzeba dodać, że niedźwiedź brunatny występujący w Tatrach jest zwierzęciem potężnym i robi wrażenie przy bliższej znajomości. W pozycji wyprostowanej może sięgać do trzech metrów wzrostu, a jego waga dochodzi do 800 kg. Jeśli do tego sobie ryknie to delikatnie mówiąc "pory pełne".
Wracając do przygody mojego gościa. Gdy tak stanęli nos w nos, zamarli. Obaj czekali kto się pierwszy ruszy. Ruszył niedźwiedź. Mój gość nie czekając na rozwój wypadków zrobił w tył zwrot i ruszył "z kopyta". Stwierdził później, że niewątpliwie pobił swój życiowy rekord szybkości. W czasie biegu myślał tylko o tym, że jeśli niedźwiedź będzie go doganiał to musi rzucić plecak, może to go na chwilę zatrzyma. Prawdę mówiąc nie był pewien, czy niedźwiedź w ogóle go ściga, jednak wrażenie jakie wywarło na nim to spotkanie bliskiego stopnia po prostu go poraziło. Z Czerwonych Wierchów do centrum Zakopanego wrócił pieszo, większą cześć drogi biegiem i nie pamiętał nawet jak i którędy szedł. Zajęło mu to pewnie kilka godzin, a po przyjściu na kwaterę był jeszcze tak roztrzęsiony, że nie mógł trafić kluczem do dziurki. To pokazuje jak mocnym przeżyciem jest takie spotkanie.
Osobiście nie spotkałem niedźwiedzia, lecz inna zwierzyna trafia  się dużo częściej.  Przy drodze do Morskiego Oka spotkałem stado jeleni i powyżej pokazałem Wam panią jeleniową. Widok piękny, choć nie porusza tak mocno jak spotkanie niedźwiedzia.
Marek Kacperek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz